O takim myśleniu świadczy brutalna dosadność określeń: „Nienawidził go za jego piękno”, „trzeba zabić piękno”, „zamordować piękno”, „zmysłowa ohyda piękna”, „W świetle ukazała mu się różowo-liliowa postać wstrętnego efeba” (190). I wreszcie tak oto brzmi wyznanie narratora-autora, Jarosława Iwaszkiewicza, uwikłanego w przekleństwa piękna: „Chciał to wszystko umieścić w powieści, a bezwiednie powracał mu pod pióro patos piękności, której tak bardzo nienawidził” (179). Teraz możemy już pojąć, dlaczego w Zenobii. Palmurze persewerują dwa style: styl protokolarnej zgrzebności i „patos piękności , dlaczego ta znakomita proza nie ukrywa żmudnego wysiłku budowania świata i nadawania mu nowej spójności. Spojność, osadzona wszak na antynomii, antynomii estetyki i etyki, ta spójność, w której wrze dwieście lat polskiej literatury i polskich idei, stanie się trwałym fundamentem prozy Iwaszkiewicza. Syn buchaltera (1922) obnaża sprzeczności estetyki i etyki, słowa i czynu, kondycji żołnierza i kondycji artysty, estetyzmu i tyrteizmu — z tym odcieniem tragicznego patosu, który bywa najczęściej poręczony własnym doświadczeniem biografii i egzystencji.