Nie pomylę się chyba zbytnio, gdy powiem, że Marianowi Brandysowi bliscy są młodzi redaktorzy „Orła Białego”, którzy zaatakowali szefa tajnej policji, Aleksandra Roż- nieckiego, „sposobem bardzo naturalnym — zagrożeniem wydrukowania własnego jego życia”, i obwieszczali: „Gdyby się upowszechnił zwyczaj drukowania takich biografij, wytykających prosto i historycznie czyny osób, ileż to ludzi niegodnych odsunięto by od urzędów!” Bliski mu jest również referendarz Hube, pracujący w Powstańczym Komitecie Rozpoznawczym, „wyłonionym dla zbadania archiwów policyjnych obalonego rządu”, ten skromny, pracowity, nieubłagany referendarz Hu- li be, który po upadku powstania „z pomocą swojego syna Józefa wywiezie kompromitujące archiwa na emigrację, ogłosi je j drukiem z odpowiednimi przypisami i jeszcze przez długi czas przywoływać nimi będzie do porządku ludzi o zbyt krótkiej I pamięci”. Marian Brandys żywi niezłomne przekonanie, że nic się [ w historii nie ukryje, że ślady zawsze pozostaną, że wcześniej czy później pojawi się jakiś referendarz Hube, który rozłamie tajemnicę podwójnego życia i pod pyszną maską dostojnika odkryje oblicze łajdaka, zdrajcy, przeniewiercy i szalbierza.
