Po drugiej wojnie światowej państwa zachodnie prowadziły przez wiele lat politykę finansową, zwalczającą bezrobocie metodami zalecanymi przez szkołę keynesowską. Nader często ubocznym efektem tej polityki była wzrastająca stopa inflacji, która na początku lat siedemdziesiątych, nawet w państwach przodujących w rozwoju gospodarczym, osiągała poziom wzbudzający zaniepokojenie. Na tym tle wykształcił się monetaryzm, jako szkoła wysuwająca na pierwszy plan w makroekonomicznej polityce finansowej potrzeby długookresowego stabilizowania pieniądza. Szkoła monetarystyczna obejmuje rozmaite nurty i odcienie. Z konieczności zatem jej charakterystyka będzie bardzo ogólna. Pozostając w opozycji do keynesowskiej polityki finansowej, przeciwdziałającej cyklicznemu falowaniu aktywności gospodarczej i bezrobocia, monetaryzm w dość szerokim zakresie czerpał inspiracje z przed keynesowskiego dorobku szkoły klasycznej, rozwijając go i dopełniając w polemikach toczonych ze zwolennikami interwencjonizmu keynesowskiego. Na wzór neoklasyków, monetaryści opierają się na ilościowej teorii pieniądza. Monetaryści dopuszczają wprawdzie, iż w krótkim okresie zmiany zachodzące w obiegu pieniądza początkowo mogą być przyczyną zmian zachodzących w realnych procesach gospodarczych (m.in. w rozmiarach produkcji i zatrudnienia); jednak – zgodnie z klasyczną wykładnią teorii ilościowej-stoją na stanowisku, że w długim okresie, w którym inne czynniki okazują się dość stabilne, ceny zmieniają się wprost proporcjonalnie do zmian zachodzących w ilości emitowanych jednostek pieniądza. To typowo ilościowe i zarazem klasyczne myślenie o pieniądzu jako czynniku, który w długim okresie wpływa tylko na ruch cen i pozostaje neutralny w stosunku do procesów realnych, jest powodem, dla którego monetaryzm jest często nazywany współczesną wykładnią teorii ilościowej pieniądza, liczącej sobie już kilkaset lat rozwoju. Jako podstawę własnej wykładni monetaryści chętnie posługują się zasobowo-dochodowym ujęciem teorii ilościowej, rozwiniętym w okresie międzywojennym przez D. Robertsona, przedstawiciela tzw. szkoły z Cambridge. To ujęcie wyraża formuła: w której F— oznacza ogólny poziom cen, H-liczbę jednostek pieniądza, składających się na łączny stan rezerw pieniężnych (na zasoby pieniądza),L – realny dochód społeczeństwa w wybranym okresie, t – współczynnik określający, jaką cześć dochodu realnego społeczeństwo decyduje się utrzymywać w postaci rezerw pieniężnych. Monetarystyczna interpretacja tej formuły w ogólnym zarysie przedstawia się następująco. Ogólny poziom cen jest tu rozpatrywany jako zmienna zależna od składników prawej strony formuły, traktowanych jako zmienne niezależne. W długim okresie warunkiem stabilności cen jest utrzymywanie się po prawej stronie proporcjonalnych zmian w liczniku i mianowniku. Jednak w praktyce współczynnik/jest stabilny, a L ulega tylko niewielkim zmianom. Najbardziej elastyczna jest zmienna H, podporządkowana wpływom egzogenicznym (polityki emisyjnej). Wobec tego, bez względu na przemijające procesy krótkookresowe, w długim okresie zmienia się wprost proporcjonalnie do H. Ta interpretacja naświetla bardzo ogólny tok rozumowania, prowadzącego monetarystów do podstawowego poglądu, że w długim okresie inflacja jest zjawiskiem monetarnym. Monetaryści wykorzystują tę samą ilościową formułę Robertsona w rozważaniach nad czynnikami wyznaczającymi popyt publiczności na zasoby (rezerwy) pieniądza jako określony rodzaj aktywu majątkowego. W tym przypadku nadają tej formule następującą postać: Hf=tLF. Jak zawsze, popyt bada się w ujęciu ex antę. Wobec tego, H – oznacza przewidywane rozmiary nominalnych rezerw pieniężnych, które publiczność zechce utrzymać w okresie objętym przewidywaniami; tL – tę część przewidywanego dochodu realnego z tego okresu, którą publiczność będzie chciała utrzymywać w postaci rezerw pieniężnych; F- stopę inflacji przewidywana dla tego samego okresu. Utrzymywanie podaży (emisji) pieniądza w granicach wyznaczonych tak skwantyfikowanym popytem stanowi konieczny warunek utrzymywania w stosownym okresie stopy inflacji na poziomie uwzględnionym w początkowych przewidywaniach. Ważnym elementem doktryny monetarystycznej są rozważania nad równowagą rynku pracy. Kluczową rolę na tym rynku pełni stawka płacy realnej, określona stosunkiem nominalnej stawki płac G do indeksu cen F. W ujęciu monetarystów podaż i popyt na siłę roboczą są skorelowane z płacą realną: podaż dodatnio, a popyt ujemnie. Warunkiem zrównoważenia rynku jest taka wysokość płacy realnej, przy której podaż i popyt na siłę roboczą są sobie równe, tzn. występuje stan pełnego zatrudnienia. Natomiast bezrobocie pojawia się wtedy, gdy rzeczywista stawka płacy realnej jest wyższa od właściwej dla punktu równowagi. Podaż siły roboczej jest wtedy wyższa, a popyt na tę siłę niższy niż w punkcie równowagi, przeto określona część poszukujących pracy nie może znaleźć zatrudnienia. Jeśli w takich warunkach zwalcza się bezrobocie za pomocą ekspansywnej polityki finansowej stymulującej zagregowany popyt, z reguły rozwija się rzeczywistą emisję (podaż) pieniądza He ponad rozmiary wyznaczone popytem na pieniądz He. Najczęściej wykorzystywanym sposobem wprowadzenia do obiegu więcej jednostek pieniężnych niż domaga się tego publiczność jest kredytowanie przez bank centralny wydatków rządowych, objętych deficytem budżetowym. Dzięki tym wydatkom do publiczności docierają zasoby pieniężne przekraczające jej popyt i niosące za sobą komparatywne koszty ich ewentualnego utrzymywania (równe odsetkom utraconym ze względu na powstrzymanie się od wymiany zasobów pieniężnych na aktywa przynoszące dochód). Publiczność nie wchłania zatem trwale tych dodatkowych (// – Hj) rezerw pieniężnych i szybko przeznacza je na zwiększenie popytu: po części na dobra konsumpcyjne, po części na papiery wartościowe, a w tym – na obligacje. Wzrost popytu na rynku obligacji prowadzi do spadku stopy procentowej, pobudzając działalność rozwojową i wzrost popytu na rynku dóbr kapitałowych. W rezultacie zwiększa się zagregowany popyt (na dobra konsumpcyjne i na dobra kapitałowe), wzrasta także ogólny poziom cen. Początkowo, przez krótki okres, zatrudnieni nie dostrzegają tych procesów i nie zdają sobie sprawy z ich następstw, przeto przy nie zmienionych, wyjściowych stawkach normalnych, realne stawki płac maleją. Przyczynia się do tego wzrost produkcji i dochodu narodowego, co prowadzi zarazem do wzrostu zatrudnienia i spadku bezrobocia. W ciągu tego charakteryzowanego, krótkiego okresu, bezrobocie okazuje się przeto zjawiskiem monetarnym i alternatywnym względem inflacji. Kres tego krótkiego okresu ożywienia nadchodzi, gdy zatrudnieni i wierzyciele uświadomią sobie ponoszenie kosztów inflacji, ocenią je jako zbyt wysokie, a następnie podejmą decyzje o sposobach przeciwdziałania i przystąpią do ich realizowania. Dla zatrudnionych kosztem inflacji jest spadek płacy realnej. Związki zawodowe domagają się odpowiedniego wzrostu stawek nominalnych, w warunkach inflacji zaś przywrócenia wyjściowego poziomu płac realnych. Kosztem ponoszonym przez każdego wierzyciela jest spadek realnej wartości wypożyczanego kapitału, natomiast środkiem zapobiegawczym – podniesienie nominalnej stopy procentowej powyżej stopy inflacji, aż do poziomu zapewniającego realne oprocentowanie kapitału, stosownie do jego produktywności. W warunkach inflacji, po upływie względnie krótkiego czasu, płace realne i stopa procentowa wzrastają, w skali długiego okresu zdążając ku pierwotnemu poziomowi. Tendencje krótkiego okresu ulegają trwałemu odwróceniu: produkcja, dochód narodowy i bezrobocie wracają do poziomu wyjściowego i jedynym trwałym efektem długookresowej ekspansywnej polityki finansowej okazuje się nowy, wyższy poziom cen i odpowiednio wysoka nominalna stopa procentowa, wyznaczana narastającą stopą inflacji. Bezrobocie w skali długiego okresu staje się zatem zjawiskiem niemonetarnym i nie alternatywnym względem inflacji. Monetaryści w ten sposób dowodzą nieracjonalności długookresowej interwencji państwa na rynku pracy, zmierzającej do likwidacji cyklicznego bezrobocia za pomocą ekspansywnej polityki finansowej. W miejsce ekspansji wydatków rządowych, prowadzącej do emisji przekraczającej popyt publiczności na zasoby pieniądza, monetaryści zalecają w walce z bezrobociem odmienną metodę terapii: utrzymywanie w długim okresie stabilnej rocznej stopy wzrostu emisji pieniądza. Przy założeniu niezmienności współczynnika/ i w nawiązaniu do czynników kształtujących popyt na zasoby pieniężne LLF, ta zalecana stabilna roczna stopa wzrostu emisji powinna być dostosowywana do rocznej stopy wzrostu dochodu realnego oraz przewidywanej rocznej stopy inflacji. W gospodarce o nieznacznym jej nasileniu może to być stopa rzeczywista. Stopa uwzględniana przy ustalaniu założeń polityki emisyjnej, w gospodarce o wysokiej inflacji, wymagającej zwalczania, powinna być stopniowo i równomiernie obniżana z roku na rok. Roczna stopa wzrostu emisji może się w takich warunkach obniżać, ponieważ jest wypadkową rocznej, dość stabilnej stopy wzrostu dochodu realnego i rocznej, systematycznie malejącej stopy inflacji. Ustalenie przez bank centralny własnej stopy procentowej na poziomie realnym dopełnia ten zbiór założeń polityki emisyjnej, a więc jest ona wtedy odpowiednio wyższa od prognozowanej stopy inflacji. Należy podawać te stabilne reguły emisyjne do publicznej wiadomości, by stały się powszechnie znane. Maksymalne możliwości kredytowania deficytu budżetu państwa przez bank centralny wynikają z założeń polityki emisyjnej. Ponieważ to kredytowanie jest źródłem presji inflacyjnej w okresie, dla którego w założeniach polityki emisyjnej prognozuje się malejącą stopę inflacji, kredyty banku centralnego dla budżetu państwa powinny się również odpowiednio zmniejszać. Z monetarystycznej polityki emisyjnej wynikają w ten sposób konkretne ograniczenia dla polityki budżetowej. Ogólne zasady polityki pieniężnej stają się w tym sensie zarazem kluczowymi zasadami całej monetarystycznej polityki finansowej. Założenia tej polityki wymagają rygorystycznego realizowania zarówno w dziedzinie gospodarki budżetowej, jak i przez bank centralny. Odpowiednio do tego mówi się o „twardej” polityce finansowej. Atrybutem niezbędnym twardej polityki finansowej jest stosowne ograniczanie skali subwencjonowania (dotowania) podmiotów gospodarczych, a twardej polityki pieniężnej – odpowiednie ograniczanie przez bank centralny skali emisji pieniądza centralnego i utrzymywanie realnej stopy oprocentowania kredytów. Monetaryści są zdania, że w ciągu długiego okresu scharakteryzowanych, stabilnych zasad emisji pieniądza, przy konsekwentnym ich przestrzeganiu, podmioty gospodarcze, pozbawione łatwego zasilania przez budżet i banki, zostaną niejako zmuszone do aktywizowania działalności gospodarczej i do intensywnego konkurowania. Mechanizmy rynkowe winny doprowadzać gospodarkę do stanu równowagi, przy pełnym zatrudnieniu siły roboczej. Trzeba pamiętać, że z monetarystyczną polityką finansową wiążą się istotne wątpliwości natury ogólnej – i wiele praktycznych trudności. Na milczącym założeniu o pełnej elastyczności cen i płac i związanej z tym sprawności swobodnych mechanizmów rynkowych oparte są m.in. koncepcje monetaryzmu. W rozwiniętych współczesnych gospodarkach występują wielorakie silne struktury zdolne albo do narzucania poziomu płac (np. związki zawodowe), albo też do przerzucania rosnących kosztów w ceny dyktowane rynkowi (korporacje monopolistyczne przemysłowe). Osiąganie celów monetarystycznej polityki finansowej i skuteczne ograniczanie swobodnego funkcjonowaniamechanizmów rynkowych zbyt często są powodowane przez te struktury. Z praktycznych trudności towarzyszących monetarystycznej polityce finansowej na uwagę zasługują tu przede wszystkim przejściowe następstwa twardej polityki emisyjnej, uprawianej w okresie zwalczania nadmiernej inflacji, czyli w okresie obniżania rocznej stopy wzrostu emisji (podaży) pieniądza i wysokości deficytu budżetowego. Oprócz spowolnienia tempa wzrostu cen należy pamiętać, że może występować także spadek produkcji i nawet wzrost bezrobocia. Można oczekiwać stabilizowania się gospodarki wokół pierwotnych celów polityki pieniężnej dopiero po pewnym okresie pogłębiającej się konkurencji i przystosowywania się podmiotów gospodarczych do nowych warunków. Wiadomo, że początkowy okres adaptacji bywa tym dłuższy, a ujemne reakcje gospodarki tym głębsze, im wyższy był wyjściowy poziom inflacji i twardsza jest polityka finansowa. Zatem intensywność twardego finansowania podnosi społeczne koszty okresu stabilizacji i pozwala szybciej czerpać korzyści z osiągnięcia „porządnej” stabilizacji.